Bo zastukała Ewelina ot sonsiadów wsprawie dopomocy.
Powruciła z wywruconego kajaku z namniotem. Ktury pożuciła w przetpokoju. Ateras zrobił się w czarne centki anawet całkiem czarny dzie-nie-dzie. No i zaśmiart.
Jusz w dżwiach wiedziałem że stenchły. Ale się rosbeczała bo rodzice z Lastminytu tusz tusz. To się wziołem za ratunek.
Narpiew urzyłem środka na gżyby w psikaczu co czuć hlorem. Potem spukaliśmy w wańnie. Potem na balkon. Się wezdmnoł jak spadachron. Miał zapach pływalni i wyglond dalekiej podruży. Potniebnej. W potniebnej nie podrużowałem. Puki co.
Jak jusz itak niebyłem w domu to odrazu po hlep. Nie paczę czasem potnogi. Tylko na niebo ze słońcem jak dziś. I w tedy ten zapach jesieniowy pszywiało. Stenchlinowy i otsłońca. Znowusz zamażyłem o podruży. Wienc wyruszę. Niedaleko dzieś.
Nie byłem w Rocławiu. Noto tam pojadę. Muwiła mi kolerzanka bratowej, że tam dużo kultury. Sprawdze w Guglu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz