Załończyłem Chendla jak grają o Radorjum Meśjasz o narodzeniu kawałek. Na zmnianę z iną płytą co dostałem we śwjenta pocztą inderdentową ot inego szanownego kolegi i mię zrusza. Chajka tutej mrymra mnie na bżuchu swoją piosękę i to na wet pasuje do tamtych. Morzna otpoczniońć ot tych kolent pjenia bes całe śwjenta oras pszet śwjentami.
Bogdysz jak tak wkułko i wkułko dokoła wyłończali pront noto profesorową wzieło nachnienie ingrendancyjne na klatke, arzeby wszyscy się znowusz z ingrendentowali i polubili. Wew tym celu poczyniła łapankę po domoswach i wyprowadziła ludnoś ze siwjeczkami na schutki. Nakazała nam śpjewać Upszonśniczkę ot swojego umiłowanego Moniuszka, że siedzą jak anioł dziweczki. Lecz nik nie umiał tego, Niustyna parskała oras pszewracała gałkami w oczach, a kąbatand Szczepanik pszetstawił prompozyncje wykończenia arki Jonka z opery o Chalce. Jakorze podobniesz dysponsonuje ipompujoncym tynorem. Jego szara małyżonka katyketka Szczepanikowa zapiskała że isz to prawda żeisz ipompujoncy jes ten tynor i do zazdroszczenia. W tęczas profesorowa się ściekła i pogoniła wszyskich do domuw nazat że nie mamy i posiadamy ducha ingrendancji oras że zawsze się znajdzie paszorzyt co sie chce wywindować nat inszych swoim zasranym tynorem, arzeby mu kto morze do zazdrosił. Potym mi profesor muwił, że profesorowa jednego co nie znosi, to Jonka z jego arką.
W Supsku tesz szło śpjewanie, ale karzdy na swuj moduł. Na w dodatku muj ksześniak pszyprowdził jakołś panne, prawje nażyczone. I ta panna w cionsz jedynie co, to parskała oras pszewracała gałkami w oczach. No i były niezgody czy spjewać to czy to. Bratowa tylko Cicha noc oras Lulajrzelulaj a brat takie wjencej wyrywne. Lecz było miło i pszyjenie, rzyczyliśmy rzyczenia i otpuścili mnie stym blokiem.
Na wet nie jestem pszerzarty, bogdysz mam tak tykę arzeby nie jeś zbyt za wjele we wigilje oras w piersze i w tęczas w drugie to jusz jestem taki zgłodniony że jem wszysko, a oni jusz tylko lerzą pot mnientą. To tesz nawiezłem słoikuw do domu i całą blachę plackuw co nie zeszli. I sernik i jabłecznik i makowniec oras kawałek droszczuwki.
Wpat dziś do mię bizmesmen po robocie na cherbate i ciasto. Podarunkował mnie sygaro w takiej puszesce oras wjeczne pjuro. Wyglonda na eligancko drogocene. Muwił że ja powinien tesz być bizmesmen style znajomości na śwjecie co ja mam. Że jakby ja to umniał wykożystać to bym ja by mug nic atylko kąkrakty tym piurem potpisywać oras mnieć całe szkszynki sygaruw w puszeckach. Wogle nie wjem jakby to mniało być i pszebjegać wjenc się uśmniałem. Nato bizmesmen muwi, ja bym by był nikt bes znajomości się z luckością.
A we dżwjach mnie jeszcze powjedział, muwię panu Boraks, miesz pan siły na namjary.
Ustawiłem cygaro z obok pjurem na tej szawce co kedyś teleotbiornik czszymałem. Bardzo eligancko drogocenie wyglonda na sirotku serwetki.
Jutro muszę powjedzieć do Sebka jak się dobże spisał transponsderek dla Chajki do podrurzowania w foswgenie. Ras tylko żygneła, ale to w powrotnej drodze jak nazat wracaliśmy. Niewjem do reszty czym ją tam bratowa nafutrowała. Muwiłem nie dawaj jej tyle rzreć ale ona to by jusz wnukuw chciała chyba i sie na kociaczce wyrzyła stą miłością.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz